2013/03/08

Nie piszemy do szuflady, czyli nasze próbki literackie.


        Mamy zaszczyt zaprezentować Wam dwa opowiadania groteskowe napisane przez uczniów klas trzecich (rocznik 1996) w ramach lekcji języka polskiego, podczas których oswajaliśmy się z  niekonwencjonalną, karykaturalną i zabawną twórczością Sławomira Mrożka. Zachęcamy do zapoznania się z tekstami Kingi Warkocz oraz Wojciecha Krosnego (tak, tak, my też byliśmy zaskoczeni ;) ).


OPOWIADANIE KINGI:
,,PRZYGODA ERYKA’’
        Dzisiaj Eryk znów zaspał do szkoły. Zerwał się niechętnie z łóżka  i zaczął się ubierać. Ubrał kolejny raz tę samą bluzkę z ogromną plamą na brzuchu i założył przetarte spodnie.  Z rozwianą, bujną fryzurą wybiegł szybko z domu. Chciał uniknąć spotkania z matką,  która zapewne bardzo by się ucieszyła, widząc syna w takim stanie. Idąc do szkoły, chłopiec zauważył Konia, który patrząc na niego,  głośno się śmiał.
- Z czego tak rżysz? – spytał oburzony chłopiec.
- Z twojej czystej bluzki –  zadrwił Koń.
- Zająłbyś się swoimi prywatnymi sprawami, żoną lub kimś innymi… A mnie zostaw w spokoju!
- Ale ja nie mam żony, nie mam już nikogo… - odpowiedział Koń ze smutkiem w głosie.
Erykowi zrobiło się go bardzo żal z powodu braku bliskich. Wpadł na genialny pomysł.
- Słuchaj,  moja sąsiadka Krowa również jest samotna. Jak chcesz, to mogę cię z nią poznać. – zaproponował chłopiec.
- Hmm….  No nie wiem. Słyszałem, że ona jest jakaś dziwna. Podobno daje brązowe mleko…
- Co ty gadasz?! To nie mleko, tylko pyszne kakao – powiedział chłopiec.
- Naprawdę?? – spytał zdziwiony Koń.
- Naprawdę. To jak? Zaprowadzić cię do niej? Mogę was poznać ze sobą.
- Jak masz czas, to czemu nie?
- To chodźmy! – odparł Eryk.
I tak minął kolejny dzień Eryka. Gdy pozostałe dzieci pilnie uczyły się w szkole, on zajmował się miłosnymi rozterkami innych.  Krótko mówiąc: Każda wymówka jest dobra, by nie iść do szkoły J



OPOWIADANIE WOJTKA:

         Cofnijmy się w czasie. Dawno, dawno temu, gdy nasze babcie były młode, a po ziemi chodziły dinozaury, do wiejskiego gimnazjum uczęszczam pewien bardzo dobry, pilny i porządny uczeń. A na imię miał Wojtuś.;)
Przykładał się  do nauki, ale pomimo tego miał ciężki żywot w szkole. Najgorszą lekcja był język marsjański. Nauczycielka, drobna kosmitka ze zmarszczoną skórą i nie widząca na jedno oko strasznie się na Wojtusia uwzięła. Pytała go, czego dotyczy lekcja, czy zrobił zadanie domowe. Upominała, żeby siedział prosto i uważał. Wojtuś się starał ze wszystkich sił, ale jej wymagania były zbyt wygórowane. Gdy nie wykonywał jej poleceń, dostawała dzikiego szału. Krzyczała, a nawet pluła. Chłopiec grzecznie prosił, by się zachowywała jak należy mówiąc ,,Pani Joanno, i co po te nerwy?"  W końcu zaproponowano jej powrót na Marsa, dokąd bez zastanowienia wyruszyła. A Wojtuś żył sobie odtąd długo i szczęśliwie. Zbieżność osób, nazwisk, sytuacji jest przypadkowa.

2 komentarze:

  1. Anonimowy14/3/13 20:34

    Opowiadanie Wojtka posiada chaotyczną genezę oraz kilku współautorów, którzy natchnęli ów Poetę do działania. Pozostaną oni anonimowi, lecz równocześnie czuć się będą docenieni. (Pamiętając o historii Norwida, będącego w cieniu sławy Mickiewicza, współautorzy wiedzą, że w innych przypadkach docenieni zostaną):) (Podziękowania dla p.Gruszczyńskiej za ukazanie nam wartości z życia słynnych twórców)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opiekun bloga15/3/13 22:06

    Ja doceniam współtwórców, niewątpliwie;)
    Wszak jak czytamy w "Małym Księciu": "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".
    Doceniam całą ideę, zwłaszcza ze względu na fakt "unieśmiertelnienia" postaci nauczyciela poprzez uczynienie go bohaterem opowiadania. I tu kłania się Horacy ze swoją sentencją: "Non omnis moriar".
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej interesujących uwag.
    J.G.

    OdpowiedzUsuń